sobota, 29 kwietnia 2017

Epilog

Dwa dni później odbywa się pogrzeb Reny. Pomimo szybkiej reakcji Casey'a i wszelkich działań lekarzy, nie udało się jej uratować. Być może tak miało być, a być może sama do tego doprowadziła. Kilka podjętych złych decyzji potrafi zniszczyć życie i szczęście bezpowrotnie, prowadząc do tragedii.

Dopiero tego wieczora Casey odważa się otworzyć list od Reny. Rozkłada kartkę trzęsącymi się dłońmi i zaczyna czytać. Dopiero wtedy wszystko do niego dociera.

"All the pain and misery,
Oblivious while I'm dying.
The one regret that I can see is,
How I let you get to me.

So if you're wondering why I'm leaving,
Stop a second and count the reasons;
You don't listen, don't care, don't try.
That's the reason and this is why."*
 

-------------------
* Fragment z piosenki Hey Violet "This Is Why"
 Po polsku:
 "Cały ten ból i nieszczęścia,
Nie mówiąc już tym, kiedy umierałam
Jedyne, czego mogę żałować, to to,
Że pozwoliłam ci tak bardzo się do mnie zbliżyć.

Więc jeśli zastanawiasz się, czemu odchodzę,
Zatrzymaj się na sekundę i policz powody:
Nie słuchasz, nie dbasz, nie próbujesz.
To jest powód i dlatego tak jest."
-------------------
Oh, nie wiem co powiedzieć.
Po prostu, dziękuję każdemu kto czytał, kto komentował... Dziękuję <3
Wiki R5er

sobota, 22 kwietnia 2017

15.

Przed samym wypełnieniem planów, postanowiłam ostatni raz spotkać się z Casey'em. Wysłałam do chłopaka SMS-a, aby przyszedł i czekam na niego.
Siedzę na krześle w kuchni, gdy pojawia się. Patrzy na mnie, pustym wzrokiem.
- Hej. - rzuca bez uczuć.
- Hej. - odpieram i spoglądam na niego. Postarzał się nieco przez ten czas. - Chciałam się pożegnać. - oznajmiam. - Złamałeś mi serce, a potem kazałeś przyznać, że wcale Cię nie kochałam i to wszystko co wtedy powiedziałem to kłamstwo. Okay, zrobiłam to, bo miałam dość. Ale wiedz, że to nie było kłamstwo. - wręczam mu kopertę, w której jest list i zdjęcie USG. - Jak przeczytasz to wszystko zrozumiesz. - kończę, wyciągając z szuflady nóż.
- Rena, co Ty chcesz zrobić? - patrzy na mnie z przerażeniem w oczach.
- Najpierw, na twoich oczach, raz na zawsze zerwę z Tobą i wszystkim co mnie z Tobą łączy. A potem... Potem to już nie twoja sprawa. - odpowiadam tajemniczo, podciągając do góry koszulkę. - Chcesz coś jeszcze powiedzieć swojemu nienarodzonemu dziecku?
- Wiedz, że Cię kocham mały. I twoją mamę też. - mówi szybko, a następnie składa na moim brzuchu całusa. - Jesteś tego pewna? - podnosi na mnie wzrok.
Nie, nie jestem.
- Tak. - odpowiadam. - Moje złamane serce już nigdy nie będzie takie samo, więc i moje uczucia takie nie będą. Przepraszam. - przykładam ostrze do skóry.
- Nie rób tego, proszę. Wszystko jakoś się ułoży. Rena... - chwyta moją dłoń, aby mnie powstrzymać.
- Nie. Podjęłam już decyzję. - odsuwam go i wbijam sobie nóż.
Ból jest nie do zniesienia. Łapię się szafki, próbując zachować równowagę, ale wraz z utratą krwi, tracę też siły. Upadam na zimną podłogę, a po chwili widzę Casey'a, który pochyla się nade mną.
- Tylko nie zamykaj oczu. Już dzwonię po pomoc. - mówi spokojnym głosem, jedną ręką wybierając numer, a drugą szukając w szafce kuchennej bandaży.
- Cas, to i tak nic nie da. Taki miał być mój los. - szeptam i kładę głowę na bok.
- Wcale nie. Mieliśmy być szczęśliwi! - bierze moją dłoń w swoją.
Zaczynam widzieć go jak przez mgłę.
- Żegnaj. Myślę, że z Julią będzie Ci dobrze. - wypowiadam prawie bez głośnie i zamykam oczy. Odchodzę do wieczności, zupełnie nie wiedząc co mnie tam czeka.

--------------------
Kto myślał, że tak to się skończy? A kto myśli się, że jest jeszcze epilog?
...
Okay, kilka słów w ramach podsumowania. W początkowym zamyśle blog miał być znacznie dłuższy i skończyć się inaczej. W fazie pisania zmieniła się nieco moja koncepcja, więc zmienił się też pierwotny tytuł z "The One" na "Break My Heart". Na etapie pisania końcówki wiele razy rozmyślałam "a może jednak nie tak tragicznie", ale ostateczna wersja jest taka jaką przeczytaliście.
Przed nami jeszcze krótki epilog napisany narratorem (nie Rikeroholic, nie tym razem, nie ponownie z perspektywy zmarłego). Zapraszam już za tydzień.

sobota, 15 kwietnia 2017

14.

Tydzień później, podczas próby zespołu, w studiu zjawia się Casey.
- Hej. - wita się, a Julia obrzuca go nienawistnym spojrzeniem.
- Hej. - odpowiada mu Nia i Miranda, a ja odwracam wzrok.
- Już mogę wrócić do pracy. - oznajmia i bierze do ręki gitarę.
- Nie musisz. Julia chętnie zostanie. - rzucam oschle, a Pierce piorunuje mnie wzrokiem. Zgodziła się, ale tylko na czas zastępstwa. Nie chcę mieć już nic wspólnego z muzyką, woli modeling.
- Ale jesteśmy zespołem, nadal mam umowę. - protestuje Cas. - Jak nas za dużo to wyrzućmy Renę! - dodaje, a ja mam ochotę go zamordować.
- Ty c---u! - rzucam się na niego i policzkuję. - Złamałeś mi serce! Nie wystarczy!? Chcesz mi odebrać moją jedyną miłość!? Mój zespół!? - krzyczę, uderzając go z zaciśniętej pięści w klatkę piersiową.
- Uspokój się. - Nia chwyta mnie w pół i odciąga od chłopaka.
- Zabiję go! Puść mnie! - wyrywam się i znów doskakuję do Morety.
- Niech to zrobi. I tak mnie nie kocha. Cały czas kłamała. - gitarzysta odkłada na bok instrument i bierze moje ręce, kładzie na swojej szyi i zaciska. - Chcę moje pocałunki z powrotem od Ciebie.*  - dodaje, ściszonym głosem.
Zapada niezręczna cisza. Moje ręce opadają na jego ramiona, a jego dłonie zsuwają się na moje biodra. Nasze usta stykają się delikatnie.
- Ekhem. - odchrząkuje Nia, więc odsuwamy się od siebie.
- Przepraszam. - wychodzę na korytarz i zaczynam płakać.
- Rena, chyba powinnam Ci coś jeszcze powiedzieć. - Julia rusza za mną.
- Nie chcę teraz rozmawiać. - kieruje się do toalety.
- Myślę, że jednak powinnaś to usłyszeć. - Pierce upiera się.
- Okay, tylko szybko. - staję przed nią i patrzę prosto w oczy.
- Casey i ja byliśmy parą, wtedy przed wypadkiem. - wyznaje. - Wiedziałam co do Ciebie czuje, chciałam odpuścić, ale jego matka... Jego matka uparła się na ślub. Znalazła w moich rzeczach zdjęcie USG i chciała pociągnąć Casa do odpowiedzialności, ale to nie jego dziecko, a ja nie jestem w ciąży. - dodaje.
- Co? Jak to? - siadam pod ścianą.
- Nia poprosiła mnie o przechowanie zdjęcia. Próbowała to ukryć przed Brennanem. - tłumaczy mi. - To głównie o to poszło jej z Modestem.
- Nia? Powiedziałaby mi. Przecież jesteśmy siostrami. - głos mi się łamie.
- A Ty jej powiedziałaś? - pyta, a ja milczę. Ma rację.
- Możemy już o tym nie mówić? Jadę do domu. Źle się czuję. - podnoszę się, otrzepując spodnie.
- Jechać z Tobą? Nie powinnaś być sama. - proponuje, szukając w kieszeni kluczy.
- Nie. Chcę być sama. - ruszam do wyjścia, zostawiając Pierce nieco zaskoczoną.

Wracam do domu i od razu rzucam się na łóżko. To wszystko jest tak cholernie trudne.
- Wszystko dobrze, słoneczko? - tata Kenny wchodzi do mojego pokoju i patrzy na mnie zmartwiony.
- Nic nie jest. Pokłóciłam się z Casey'em, znowu. Do tego wszystkiego dowiedziałam się, że Nia ma przed nami tajemnice. - mruczę pod nosem.
- Oh, przykro mi. - siada na brzegu łóżka i czule mnie obejmuje. - Nie powiem, że będzie dobrze, bo to takie oklepane... Ale na pewno jakoś to się ułoży.
- Dziękuję. - wycieram nos w jego rękaw i wtulam się w tatę mocniej. - Dam Ci coś, dobrze? - patrzę mu w oczy.
- Dobrze. - uśmiecha się delikatnie.
Ściągam pierścionek, który dostałam od babci i daję mu do dłoni.
- Przekaż go Nii. Na pewno będzie pasował. - mówię i cmokam go w policzek. - Możesz mnie teraz zostawić samą?
- Oczywiście. Wpadnę wieczorem. - całuje mnie w czoło i wychodzi.
Siadam przy biurku i wyciągam kilka kartek. Znajduję jakiś jeden stary, ale piszący długopis i zaczynam stawiać pierwsze litery.

--------------------
* Fragment z piosenki Matthew Komy "Kisses Back"

sobota, 8 kwietnia 2017

13.

Siadam przy wolnym stoliku w kawiarni, gdzie byliśmy za pierwszym razem. Czekam na niego, popijając arbuzową lemoniadę.
- Już jestem. Sorry za spóźnienie. Devin chciał, bym go podrzucił na randkę. - mówi szybko i niewyraźnie, siadając naprzeciwko.
- Nic się nie stało. Zamawiasz coś? - pytam, nie podnosząc nawet na niego wzroku.
- Wodę. - odpiera i woła kelnera.
Chwilę później, gdy ma już swoją szklankę wody mineralnej, lekko gazowanej z kostkami lodu, postanawiam zacząć rozmowę.
- Robbie, jest taka sprawa... - zaczynam niepewnie.
- Mów, o co chodzi, kochanie. - chwyta moją dłoń.
- Wcześniej, nim się poznaliśmy miałam kogoś. Niedawno dowiedziałam się, że spodziewam się jego dziecka, ale on nas nie chce. - wyznaję, choć słowa trudno przechodzą mi przez gardło.
- Rena, ja... Nie wiem co powiedzieć. Związek z Tobą jest naprawdę fajny, choć to dopiero dwa tygodnie, ale... Boję się, że nie sprawdzę się w roli męża i ojca. Takie życie jest nie dla mnie. Jestem młodym muzykiem, chcę tworzyć, koncentrować, imprezować... A nie być uziemiony w domu z jedną kobietą do końca życia i nieswoim dzieckiem. - patrzy mi prosto w oczy.
- Rob, ja wiem, że to trudne. Nie wymagam od Ciebie byś ze mną był. Po prostu nie chciałam Cię okłamywać. - zabieram rękę i biorę kolejny łyk lemoniady.
- Jest w porządku. Możemy się przyjaźnić. - proponuje.
- Naprawdę? - uśmiecham się do niego.
- Naprawdę. I jeśli będziesz czegoś potrzebować możesz na mnie liczyć. - dodaje i wstaje od stołu.
- Dziękuję. - również wstaję. Przytulamy się.

Wracam do domu spokojniejsza. W kuchni zastaję Julię z moją matką, które szykują obiad.
- Co tak ładnie pachnie? - pytam, wchodząc do pomieszczenia.
- Twoja ulubiona pieczeń. - odpiera z uśmiechem Pierce. - W końcu przyszła mama musi się dobrze odżywiać. - dodaje.
- Skąd wiesz? - patrzę na nią zaskoczona.
- Miranda się wygadała. Ale to nie było celowe. Wymskło jej się, gdy nakryłam ją na oglądaniu ubranek dla dzieci jak byśmy dziś na zakupach. - wyjaśnia.
- Cała Miri. - wzdycham. - Chciałam Wam powiedzieć, ale w odpowiednim czasie. A teraz... Skoro już wiecie... Pozostała tylko Nia. - uśmiecham się do nich.
- Czy ktoś mówił coś o mnie? - siostra pojawia się nagle w kuchni.
- Tak. Musisz coś wiedzieć. Będziesz ciocią! - wypala z radością Julia, a Nia spogląda na mnie.
- Naprawdę? Gratulację. - przytula mnie mocno. - Który to tydzień? - pyta, przyglądając się mojemu brzuchowi.
- Już siódmy. - odpieram. - I jeśli chcesz spytać czyje, to już mówię. Casey jest ojcem.
- A wie? - wtrąca się mama Ana.
- Tak, ale nie chce ze mną być. Pokłóciliśmy się wczoraj. To koniec. - smutnieję od razu.
- Będzie dobrze. Wszystko się ułoży, zobaczysz. - Nia jako pierwsza mnie obejmuje, a po chwili także Julia i mama. Jak wspaniale, że mam je obok.

------------------------------
Od wtorku ciągle to oglądam. Obejrzyjcie, a się zakochacie w tym utworze i teledysku (szkoda tylko, że tak mało Nii) 💔
-----------------------------

sobota, 1 kwietnia 2017

12.

Wracam do domu późnym wieczorem, z nadzieją, że nikogo tam nie ma. Mam ochotę pobyć sama. Otwieram drzwi, a do moich uszu dobiegają odgłosy rozmowy.
- Hej. - rzucam, zdejmując buty.
- Hej. - odpowiadają mi dziewczyny. Siedzą we trzy i porównują swoje manicure.
- Przyłączysz się do nas? - pyta Julia, patrząc na mnie z uśmiechem.
Wróciła do nas jako zastępstwo za Casey'a. Pogodziły się z Nią i znów jest po staremu.
- Nie. Jestem zmęczona. - odpieram i kieruję się do swojego pokoju.
Kładę się na łóżku i usiłuję zasnąć, ale ich śmiechy mi to uniemożliwiają. Cieszę się, że Pierce w końcu przestała być zła o wykopanie z zespołu i odnowiła z nami kontakty. Miranda od dawna nie była taka szczęśliwa jak teraz, gdy znów ma nas cztery. Casey i Iain nigdy nie byli w stanie jej zastąpić Julii. Po prostu.

Kolejnego poranka schodzę do kuchni, gdzie dziewczyny już siedzą przy stole i jedzą tosty z dżemem.
- Hej. - witam się i przysiadam się do nich.
- Hej. Jak się czujesz? - pyta Nia, spoglądając na mnie z troską.
- Jest okay. - odpieram i biorę gryza tosta.
- Martwię się o Ciebie. Jeszcze nigdy nie odmówiłaś ploteczek i manicure... - dodaje i chwyta moją dłoń.
- Byłam zmęczona. - przewracam oczami. Nie chcę mówić o Casey'u.
- Taa... Jasne. Znam Cię Rena. - Julia także patrzy na mnie.
- Dajcie jej spokój. - wtrąca się Miranda. - Nie zamęczajcie jej, to niewskazane w jej stanie. - dodaje, ale w porę piorunuję ją wzrokiem. Jako jedyna (oprócz Casa) wie o dziecku.
- Właśnie. - potwierdzam i napotykam ich zdziwione spojrzenia. - Co? - pytam, marszcząc nos i mrużąc oczy.
- Nic, po prostu pomyślałam, że... - zaczyna Julia, ale Nia kopie ją pod stołem w łydkę, niechcący trącąc także mnie.
- Jest za młoda. - rzuca siostra i wstaje od stołu. - Jadę spotkać się z Brennanem. Będę na obiad. - cmoka mnie w policzek i wychodzi.
Spoglądam na dziewczyny. Uśmiecham się do nich i również wstaję.
- Ja też będę uciekać. Umówiłam się z Robbiem. - oznajmiam. - Do później. - wołam i wychodzę.
Postanowiłam poważnie z nim porozmawiać.

---------------------
Jeśli komuś mało Lovelis zapraszam serdecznie na nowy blog - "Tres Veces Nia".

sobota, 25 marca 2017

11.

Mijają kolejne dwa tygodnie zanim zbieram w sobie odwagę na tyle, by pójść do Casey'a. Popycham drzwi i wchodzę do sali, w której leży. Siadam przy jego łóżku i chwytam go za dłoń.
- Cas... Nie umiem już dłużej bez Ciebie żyć. Byłam głupia, gdy prosiłam Cię o złamanie mi serca... Kocham Cię. - delikatnie muskam jego wargi. - I wiesz... Jest jedna rzecz, którą powinieneś usłyszeć. - biorę jego rękę i kładę na lekko już widocznym brzuszku. - Od siedmiu tygodni nie jestem już sama... Mam przy sobie, pod sercem, małego Moretę. - wyznaję i choć na chwilę się uśmiecham. - Bardzo chciałby mieć tatę obok. - dodaję, spoglądając na niego.
Casey delikatnie otwiera oczy i mruga nimi kilka razy. Moje serce przyśpiesza. Obudził się, po takim czasie.
- Rena... - mówi słabym głosem i splata nasze palce razem.
- Ciii... Nic nie mów. Dobrze, że się obudziłeś. - cmokam go w polik.
- Była tu Nia. Czemu mi nie powiedziałaś o Robbiem? - pyta.
- Stwierdziłam, że to nieistotne. - odpieram. Do tej pory nie powiedziałam Robbiemu prawdy, że go nie kocham.
- Nieistotne? Facet, który uleczył, złamane przeze mnie, twoje serce jest nieistotny? Chciałem mu podziękować, że tym samym złamał moje. - jego głos jest poważny.
- Ale... Kocham tylko Ciebie, on się nie liczy. - zaczynam się tłumaczyć.
- Oczywiście. - odburkuje i odwraca wzrok. - Chciałem poczuć twój ból, ale... Chyba ty powinnaś chcieć wiedzieć co czuję.
- I chcę. Chcę wiedzieć co czujesz.* - ponownie biorę jego dłoń w swoją, ale szybko ją zabiera.
- Powiedz, tylko kłamałaś.* - patrzy mi prosto w oczy.
- Tak, kłamałam! - nie wytrzymuję i podnoszę się z miejsca. Przyznaję mu rację, choć to nieprawda.
- Tak myślałem. Wyjdź. - zaciska oczy, by się nie rozpłakać.
Wychodzę i idę do damskiej toalety. Upewniam się, że jestem sama i znów się okaleczam. To chyba najlepsze rozwiązanie dla wszystkich kłopotów.

--------------------
*Fragment z piosenki Hey Violet "Break My Heart"

sobota, 18 marca 2017

10.

Budzę się w ramionach Robbiego i zaczynam analizować wydarzenia minionej nocy. Chłopak otwiera oczy i spogląda na mnie w uśmiechem.
- Dzień dobry, kochanie. - całuje mnie w usta.
Nic mu nie odpowiadam. Jestem zagubiona. Jeszcze wczoraj rano tęskniłam za Casey'em... I jeszcze tak niedawno byłam tylko jego. Czuję się okropnie, tak jakbym go zdradziła.
- Chyba musisz iść do pracy. - stwierdzam i siadam, okrywając się kołdrą.
- Racja. - wstaje i zaczyna się ubierać. - Spotkamy się później. - cmoka mnie w policzek i wychodzi.
Wyciągam jakieś czyste ubrania i idę do łazienki. Najpierw muszę wziąć długi i zimny prysznic. Źle się czuję z tym co zrobiłam.

Schodzę do kuchni, gdzie Nia je śniadanie, co chwila uśmiechając się do telefonu.
- Z kim tak piszesz? - pytam, wyciągając z lodówki kilka warzyw na sałatkę.
- Z Brennanem. - odpowiada i spogląda na mnie. - A kto u Ciebie spał?
- Co? Przecież... - próbuję ją okłamać.
- Widziałam go. Przystojny. - przerywa mi. - Nie powiesz starszej siostrze z kim się umawiasz? Nie ładnie tak.
- Okay. To Robbie. Ale... To jeszcze nic poważnego. - odpieram i siadam z miską sałatki naprzeciwko niej.
- Taa... Było Was słychać aż w ogrodzie. - rzuca i wstaje od stołu.
- Nie czepiaj się. Ty miałaś niecałe piętnaście lat jak robiłaś to z Benko! - atakuję ją słownie.
- Ja to ja. Ty jesteś jeszcze za młoda, Pyreno Lucrezio. - odgryza się i wychodzi, wybierając numer do chłopaka. Chyba znów coś między nimi jest.

Po śniadaniu idę do Mirandy. Pomimo iż tata Kenny proponował, że podrzuci mnie po drodze, to jednak wolę się przejść. Od tego wypadku mam uraz do aut.
Siadam z Miller w salonie i opowiadam jej wszystko co się wydarzyło w moim życiu. Jest starsza, więc lepiej się zna i na pewno da mi dobrą radę.
- Uh, nie wiem co Ci powiedzieć. - wzdycha i chwyta moje dłonie. - Jeśli nie kochasz Robbiego, to musisz z nim porozmawiać. A z Casey'em... Musisz czekać co z nim dalej. Myślę, że to kwestia dni. Pojedź do niego, powiedz jak bardzo kochasz i czekaj.
- Dziękuję. Zawsze mogę na Ciebie liczyć. - przytulam się do niej. Jest naprawdę wspaniałą przyjaciółką.