Siadam przy wolnym stoliku w kawiarni, gdzie byliśmy za pierwszym
razem. Czekam na niego, popijając arbuzową lemoniadę.
- Już jestem. Sorry za spóźnienie. Devin chciał, bym go podrzucił na randkę.
- mówi szybko i niewyraźnie, siadając naprzeciwko.
- Nic się nie stało. Zamawiasz coś? - pytam, nie podnosząc nawet na
niego wzroku.
- Wodę. - odpiera i woła kelnera.
Chwilę później, gdy ma już swoją szklankę wody mineralnej, lekko
gazowanej z kostkami lodu, postanawiam zacząć rozmowę.
- Robbie, jest taka sprawa... - zaczynam niepewnie.
- Mów, o co chodzi, kochanie. - chwyta moją dłoń.
- Wcześniej, nim się poznaliśmy miałam kogoś. Niedawno dowiedziałam
się, że spodziewam się jego dziecka, ale on nas nie chce. - wyznaję, choć słowa
trudno przechodzą mi przez gardło.
- Rena, ja... Nie wiem co powiedzieć. Związek z Tobą jest naprawdę
fajny, choć to dopiero dwa tygodnie, ale... Boję się, że nie sprawdzę się w
roli męża i ojca. Takie życie jest nie dla mnie. Jestem młodym muzykiem, chcę
tworzyć, koncentrować, imprezować... A nie być uziemiony w domu z jedną kobietą
do końca życia i nieswoim dzieckiem. - patrzy mi prosto w oczy.
- Rob, ja wiem, że to trudne. Nie wymagam od Ciebie byś ze mną był. Po
prostu nie chciałam Cię okłamywać. - zabieram rękę i biorę kolejny łyk
lemoniady.
- Jest w porządku. Możemy się przyjaźnić. - proponuje.
- Naprawdę? - uśmiecham się do niego.
- Naprawdę. I jeśli będziesz czegoś potrzebować możesz na mnie liczyć.
- dodaje i wstaje od stołu.
- Dziękuję. - również wstaję. Przytulamy się.
Wracam do domu spokojniejsza. W kuchni zastaję Julię z moją matką,
które szykują obiad.
- Co tak ładnie pachnie? - pytam, wchodząc do pomieszczenia.
- Twoja ulubiona pieczeń. - odpiera z uśmiechem Pierce. - W końcu
przyszła mama musi się dobrze odżywiać. - dodaje.
- Skąd wiesz? - patrzę na nią zaskoczona.
- Miranda się wygadała. Ale to nie było celowe. Wymskło jej się, gdy
nakryłam ją na oglądaniu ubranek dla dzieci jak byśmy dziś na zakupach. - wyjaśnia.
- Cała Miri. - wzdycham. - Chciałam Wam powiedzieć, ale w odpowiednim
czasie. A teraz... Skoro już wiecie... Pozostała tylko Nia. - uśmiecham się do
nich.
- Czy ktoś mówił coś o mnie? - siostra pojawia się nagle w kuchni.
- Tak. Musisz coś wiedzieć. Będziesz ciocią! - wypala z radością
Julia, a Nia spogląda na mnie.
- Naprawdę? Gratulację. - przytula mnie mocno. - Który to tydzień? -
pyta, przyglądając się mojemu brzuchowi.
- Już siódmy. - odpieram. - I jeśli chcesz spytać czyje, to już mówię.
Casey jest ojcem.
- A wie? - wtrąca się mama Ana.
- Tak, ale nie chce ze mną być. Pokłóciliśmy się wczoraj. To koniec. -
smutnieję od razu.
- Będzie dobrze. Wszystko się ułoży, zobaczysz. - Nia jako pierwsza
mnie obejmuje, a po chwili także Julia i mama. Jak wspaniale, że mam je obok.
------------------------------
Od wtorku ciągle to oglądam. Obejrzyjcie, a się zakochacie w tym utworze i teledysku (szkoda tylko, że tak mało Nii) 💔
-----------------------------
------------------------------
Od wtorku ciągle to oglądam. Obejrzyjcie, a się zakochacie w tym utworze i teledysku (szkoda tylko, że tak mało Nii) 💔
Ojej, ale tu słodko!
OdpowiedzUsuńI ten słodki Robbie *·*
Buziaczki i czekam na next.
Szkoda, że jeszcze tydzień...