sobota, 22 kwietnia 2017

15.

Przed samym wypełnieniem planów, postanowiłam ostatni raz spotkać się z Casey'em. Wysłałam do chłopaka SMS-a, aby przyszedł i czekam na niego.
Siedzę na krześle w kuchni, gdy pojawia się. Patrzy na mnie, pustym wzrokiem.
- Hej. - rzuca bez uczuć.
- Hej. - odpieram i spoglądam na niego. Postarzał się nieco przez ten czas. - Chciałam się pożegnać. - oznajmiam. - Złamałeś mi serce, a potem kazałeś przyznać, że wcale Cię nie kochałam i to wszystko co wtedy powiedziałem to kłamstwo. Okay, zrobiłam to, bo miałam dość. Ale wiedz, że to nie było kłamstwo. - wręczam mu kopertę, w której jest list i zdjęcie USG. - Jak przeczytasz to wszystko zrozumiesz. - kończę, wyciągając z szuflady nóż.
- Rena, co Ty chcesz zrobić? - patrzy na mnie z przerażeniem w oczach.
- Najpierw, na twoich oczach, raz na zawsze zerwę z Tobą i wszystkim co mnie z Tobą łączy. A potem... Potem to już nie twoja sprawa. - odpowiadam tajemniczo, podciągając do góry koszulkę. - Chcesz coś jeszcze powiedzieć swojemu nienarodzonemu dziecku?
- Wiedz, że Cię kocham mały. I twoją mamę też. - mówi szybko, a następnie składa na moim brzuchu całusa. - Jesteś tego pewna? - podnosi na mnie wzrok.
Nie, nie jestem.
- Tak. - odpowiadam. - Moje złamane serce już nigdy nie będzie takie samo, więc i moje uczucia takie nie będą. Przepraszam. - przykładam ostrze do skóry.
- Nie rób tego, proszę. Wszystko jakoś się ułoży. Rena... - chwyta moją dłoń, aby mnie powstrzymać.
- Nie. Podjęłam już decyzję. - odsuwam go i wbijam sobie nóż.
Ból jest nie do zniesienia. Łapię się szafki, próbując zachować równowagę, ale wraz z utratą krwi, tracę też siły. Upadam na zimną podłogę, a po chwili widzę Casey'a, który pochyla się nade mną.
- Tylko nie zamykaj oczu. Już dzwonię po pomoc. - mówi spokojnym głosem, jedną ręką wybierając numer, a drugą szukając w szafce kuchennej bandaży.
- Cas, to i tak nic nie da. Taki miał być mój los. - szeptam i kładę głowę na bok.
- Wcale nie. Mieliśmy być szczęśliwi! - bierze moją dłoń w swoją.
Zaczynam widzieć go jak przez mgłę.
- Żegnaj. Myślę, że z Julią będzie Ci dobrze. - wypowiadam prawie bez głośnie i zamykam oczy. Odchodzę do wieczności, zupełnie nie wiedząc co mnie tam czeka.

--------------------
Kto myślał, że tak to się skończy? A kto myśli się, że jest jeszcze epilog?
...
Okay, kilka słów w ramach podsumowania. W początkowym zamyśle blog miał być znacznie dłuższy i skończyć się inaczej. W fazie pisania zmieniła się nieco moja koncepcja, więc zmienił się też pierwotny tytuł z "The One" na "Break My Heart". Na etapie pisania końcówki wiele razy rozmyślałam "a może jednak nie tak tragicznie", ale ostateczna wersja jest taka jaką przeczytaliście.
Przed nami jeszcze krótki epilog napisany narratorem (nie Rikeroholic, nie tym razem, nie ponownie z perspektywy zmarłego). Zapraszam już za tydzień.

1 komentarz:

  1. Ale mnie wk**rzył ten rozdział!
    Co ten tydzień obfituje w same tragedie!?
    To nie tak miało być. Rena zachowała się idiotycznie.
    Płakałam ;-;
    No to czekam teraz na pocieszający epilog! :)

    OdpowiedzUsuń