Gdy byłam małą dziewczynką świat wydawał się być radosny, szczęśliwy,
a życie proste. Mama zawsze mówiła mi, że najważniejsze to słuchać własnego
głosu.* Próbowałam i teraz widzę do czego to doprowadziło.
Tuż przed tym, gdy zapada zmrok wracam do domu Morety. Perspektywa
nocowania pod drzwiami nie jest zbyt przyjemna.
- O, Rena. Wróciłaś. - Casey wpuszcza mnie do środka.
- Nie zabrałam kluczy. - odpieram oschle i rzucam buty na środku
korytarza.
- Chcesz coś zjeść? Mam sałatkę warzywną. - proponuje, idąc do kuchni.
- Chętnie. - ruszam za nim. - Znalazłeś już swój sens życia? - pytam,
siadając na kuchennym blacie.
- Wydaje mi się, że tak. A czemu pytasz? - spogląda na mnie spod
opadających mu na twarz włosów.
- Po prostu. Ja jakoś swój zgubiłam. - odpowiadam, bawiąc się
pierścionkiem.
- Jesteś jeszcze młoda. Masz czas. - mówi, nakładając na talerze
sałatkę.
- Tyle wystarczy. - uśmiecham się do niego i zabieram swoją porcję,
siadając ponownie na szafce.
- Smacznego. - odwraca krzesło i siada naprzeciwko mnie.
Jemy w ciszy, od czasu do czasu patrząc na siebie. To wszystko jest
skomplikowane. Prawdą jest, że nigdy nie myślałam o nas razem. On jest tylko
moim przyjacielem.**
- Cas, mam małą prośbę. Pocałuj mnie tak jak ostatnio. - przerywam
ciszę i odstawiam talerz na bok.
- Jesteś tego pewna? - nie dowierza.
- Jak nigdy. - podchodzę do niego i siadam mu na kolana. - Więc jak? -
kładę mu ręce na szyi.
- Okay. Dla Ciebie wszystko, przyjaciółko. - łapie mnie w pasie i
delikatnie muska moje wargi swoimi.
Jest mi mało. Jego pocałunki są jak narkotyk. Przyciągam go bliżej i
całuję dłużej i namiętniej. Odsuwam się od niego po chwili, gdy zaczyna
brakować nam powietrza. Patrzę na niego przez dłuższy moment, a następnie znów
wpijam się w jego usta.
Budzę się rano w jego łóżku. Niewiele pamiętam z nocy. Wstaję i szybko
się ubieram. Schodzę do kuchni. Na stole stoi pusta butelka taniego wina i dwa
kieliszki. Zostawiam je tak jak są i robię sobie śniadanie.
- Nie śpisz już? - mówi Casey, wchodząc do kuchni.
- Jak widać. - odpowiadam oschle. Nie chcę dawać mu nadziei. Dla mnie
romans wystarczy.
- No tak. Zostaniesz na obiad? Moja mama przyjedzie... - proponuje,
zaglądając do lodówki.
- Nie. Chciałam dziś trochę pobyć z Mirandą. - odpieram i odgryzam
kawałek bułki. Lubię panią Moreta, jednak nie mam dziś nastroju na spotkanie z
nią.
- Szkoda. Może innym razem. - robi smutną minę i zaczyna skubać swoją
bułkę.
Czasami jest mi do żal, że tak tylko się nim bawię, ale nic na to nie
poradzę. Nie chcę być tą jedyną.**
--------------------
* Parafraza
fragmentu piosenki Hey Violet "Odd"
** Fragment
z piosenki Carly Rae Jepsen „The One”
Ojej, ta Rena nie wie czego tak naprawdę chce. Jak można nie chcieć być tą jedyną, najważniejszą osobą!
OdpowiedzUsuńMoreta ją szczerze kocha. Tylko ona tego jeszcze nie widzi.
Pozdrawiam i czekam na next.