sobota, 14 stycznia 2017

1.

Gdy byłam małą dziewczynką świat wydawał się być radosny, szczęśliwy, a życie proste. Mama zawsze mówiła mi, że najważniejsze to słuchać własnego głosu.* Próbowałam i teraz widzę do czego to doprowadziło.

Tuż przed tym, gdy zapada zmrok wracam do domu Morety. Perspektywa nocowania pod drzwiami nie jest zbyt przyjemna.
- O, Rena. Wróciłaś. - Casey wpuszcza mnie do środka.
- Nie zabrałam kluczy. - odpieram oschle i rzucam buty na środku korytarza.
- Chcesz coś zjeść? Mam sałatkę warzywną. - proponuje, idąc do kuchni.
- Chętnie. - ruszam za nim. - Znalazłeś już swój sens życia? - pytam, siadając na kuchennym blacie.
- Wydaje mi się, że tak. A czemu pytasz? - spogląda na mnie spod opadających mu na twarz włosów.
- Po prostu. Ja jakoś swój zgubiłam. - odpowiadam, bawiąc się pierścionkiem.
- Jesteś jeszcze młoda. Masz czas. - mówi, nakładając na talerze sałatkę.
- Tyle wystarczy. - uśmiecham się do niego i zabieram swoją porcję, siadając ponownie na szafce.
- Smacznego. - odwraca krzesło i siada naprzeciwko mnie.
Jemy w ciszy, od czasu do czasu patrząc na siebie. To wszystko jest skomplikowane. Prawdą jest, że nigdy nie myślałam o nas razem. On jest tylko moim przyjacielem.**
- Cas, mam małą prośbę. Pocałuj mnie tak jak ostatnio. - przerywam ciszę i odstawiam talerz na bok.
- Jesteś tego pewna? - nie dowierza.
- Jak nigdy. - podchodzę do niego i siadam mu na kolana. - Więc jak? - kładę mu ręce na szyi.
- Okay. Dla Ciebie wszystko, przyjaciółko. - łapie mnie w pasie i delikatnie muska moje wargi swoimi.
Jest mi mało. Jego pocałunki są jak narkotyk. Przyciągam go bliżej i całuję dłużej i namiętniej. Odsuwam się od niego po chwili, gdy zaczyna brakować nam powietrza. Patrzę na niego przez dłuższy moment, a następnie znów wpijam się w jego usta.

Budzę się rano w jego łóżku. Niewiele pamiętam z nocy. Wstaję i szybko się ubieram. Schodzę do kuchni. Na stole stoi pusta butelka taniego wina i dwa kieliszki. Zostawiam je tak jak są i robię sobie śniadanie.
- Nie śpisz już? - mówi Casey, wchodząc do kuchni.
- Jak widać. - odpowiadam oschle. Nie chcę dawać mu nadziei. Dla mnie romans wystarczy.
- No tak. Zostaniesz na obiad? Moja mama przyjedzie... - proponuje, zaglądając do lodówki.
- Nie. Chciałam dziś trochę pobyć z Mirandą. - odpieram i odgryzam kawałek bułki. Lubię panią Moreta, jednak nie mam dziś nastroju na spotkanie z nią.
- Szkoda. Może innym razem. - robi smutną minę i zaczyna skubać swoją bułkę.
Czasami jest mi do żal, że tak tylko się nim bawię, ale nic na to nie poradzę. Nie chcę być tą jedyną.**

--------------------
* Parafraza fragmentu piosenki Hey Violet "Odd"
** Fragment z piosenki Carly Rae Jepsen „The One

1 komentarz:

  1. Ojej, ta Rena nie wie czego tak naprawdę chce. Jak można nie chcieć być tą jedyną, najważniejszą osobą!
    Moreta ją szczerze kocha. Tylko ona tego jeszcze nie widzi.
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń