sobota, 21 stycznia 2017

2.

Siedzę na podłodze w salonie, oparta o ścianę i tępo wpatruję się w martwy punkt przede mną. Jest to wazon, który rodzice dostali na ślub od wujka. Nieco się zdążył zakurzyć, przez ostatni tydzień, gdy zostałam w domu sama. Matka znów gdzieś wybyła, a Nia pojechała w sprawach biznesowych. Próbuje załatwić nam kontrakt, po tym jak przez niedotrzymanie obietnicy, którą był w "związek" z Hoodem, Modest wściekł się i nas wykopał.
- Hej Rena! - Miranda wpada do mojego domu i spogląda na mnie. - Co znów? - pyta siadając obok.
- Nic takiego. - podnoszę na nią wzrok. - Po prostu, jest mi smutno. - dodaję i odwracam wzrok.
- Widzę, że coś Cię gryzie. Wygadaj się. - obejmuje mnie ramieniem.
- Nie wiem... Nie wiem, co powiedzieć... - wzdycham, opierając o Miller głowę.
- Wszystko. Poczujesz się lepiej, zaufaj mi. Wiem co mówię. - odpiera, a jej głos jest delikatny i kojący.
- Nie mam już sił, Miri. Coraz częściej myślę o śmierci. - wyznaję. - Żal mi tylko zespołu... I Was. Nie chcę, byście przeze mnie byli smutni, rozpaczali...
- Oj Rena. Myślę, że to coś poważnego. Żadna taka młoda i śliczna dziewczyna nie myśli o śmierci... Myśli raczej o miłości, szczęściu... No wiesz. - zaczyna mi tłumaczyć.
- Może i tak... Ale nie mam już sił. To wszystko tak długo trwa... - podnoszę się i siadam naprzeciwko blondynki. - Od czasu, gdy tylko poszłam do szkoły, zaczęły się moje problemy. Klasowa elita naśmiewała się że mnie, bo lubiłam swetry. Później dokuczali mi z powodu dopinek i sławy. Z każdym dniem było coraz gorzej. - podwijam rękawy od bluzy, którą ukradłam kiedyś Casey'owi. - Myślałam, że ból fizyczny pomoże mi... Zamaskuje ból psychiczny... Dlatego zaczęłam się ciąć. - pokazuje jej rany na nadgarstku, choć nie jest to dla mnie łatwe.
- Oh, nie wiedziałam... Jest mi teraz cholernie przykro. Mogę Ci jakoś pomóc? - chwyta moje dłonie, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, po prostu bądź przy mnie i nikomu o tym nie mów. Trzymam to w sekrecie. Wie o tym tylko Nia, która przyłapała mnie pewnego razu, Casey, któremu o tym powiedziała przed wyjazdem i Ty. - proszę. Takie wyznanie nie jest proste.
- Dobrze. Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - przytula mnie.
Cieszę się, że są na świecie jeszcze tacy ludzie jak oni,  moi jedyni przyjaciele.

Miranda spędza ze mną czas do późnego wieczoru. Gdy zostaję sama, znów sięgam po scyzoryk. Tym razem nie przez szkołę, złośliwych ludzi czy każdy kolejny  z dawnych powodów. Tym razem przez Casey'a. Nie chciałam być jedyną, to prawda. Ale teraz, gdy znalazł sobie kogoś i jeszcze wstawił zdjęcie z nią na wszystkie portale społecznościowe... Moja psychika całkowicie się załamała. Nic nie będzie takie samo. Nie będę mile widziana w jego domu, nie będziemy spędzać razem tyle czasu... Nie będzie też jego czułego spojrzenia jakim mnie darzył, miękkich warg jakimi całował, ciepłych dłoni jakimi dotykał. Przeciągam kilka razy ostrzem po skórze i czuję znów ten sam ból. Pozwalam kilku kroplom krwi skapnąć na posadzkę oraz ubrania, brudząc je, kilku łzom spłynąć po policzkach, rozmazując makijaż. Gdy czuję się lepiej, obmywam rękę. Nie krwawi już, więc tylko nakładam cienką warstwę kremu i wychodzę z toalety. Siadam w salonie, oddając się wspomnieniom, gdy nagle do mojego domu wpada Casey.
- Pakuj się. - oznajmia od wejścia.
Nie wiem o co mu chodzi. Jestem przerażona.
- Nie ma czasu. - dodaje, a w jego głosie słyszę zdenerwowanie.
Nie zwlekam tylko wrzucam najważniejsze rzeczy do torby i wsiadam do jego auta. Odjeżdżamy.

1 komentarz:

  1. Piękny fragmencik o przyjaźni Reny i Mirandy. Mają rację - czasem ciężko jest powiedzieć co nas trapi. Nawet tym najbliższym.
    Po co ma się pakować? - Nie wiem. I dlatego tak niecierpliwie czekam na next!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń