sobota, 28 stycznia 2017

3.


--------------------

Podróż dłuży się w nieskończoność. Początkowo obserwuję drogę i skupionego Casey'a, ale potem zmęczona zasypiam, opierając głowę o  boczną szybę.

- Rena. - chłopak, delikatnie sztura mnie w bok. - Postój. Chcesz coś ze stacji? - pyta, biorąc portfel.
- Kawę. - odpieram i siadam normalnie. - I coś do zjedzenia. Może sałatkę? Albo batona. - dodaję i odpinam pas.
- Okay. Za pięć minut w aucie. - zarządza i wysiadamy.
Idę do toalety i załatwiam swoje potrzeby. Gdy myję ręce, spoglądam w lustro. Moje włosy są nieco potargane, a oczy nieco podkrążone. Przeczesuje opadające pasemko za ucho i wychodzę. Wracam do auta, Moreta już czeka.
- Możemy jechać. - rzucam i wsiadam. Biorę od niego kawę i upijam łyk. - Dzięki. - uśmiecham się delikatnie, ale po chwili na moich ustach znów gości smutek.
- Nie ma za co. - mówi i odpala silnik.
Ruszamy w dalszą drogę. Nie rozmawiamy ze sobą, a jedyny dźwięk to grające radio. Słońce kieruje się już ku zachodowi, a niebo pięknie zmienia barwę. Wpatruje się w widok za oknem, aż zapada zmrok. Zagniatam kubek po kawie, opieram głowę o szybę i zamykam oczy. Odpływam w krainę wspomnień i marzeń.

Docieramy na miejsce około trzeciej w nocy. Cas zabiera nasze rzeczy do małego domku. Rzucam tylko okiem na wystrój i kieruje się do łazienki. Potrzebuje długiej relaksującej kąpieli.  Nalewam wody do wanny i powoli zrzucam z siebie rzeczy.
- A o mnie zapomniałaś? - Casey łapie mnie w tali od tyłu i szepcze do ucha.
- Nie. Po prostu, masz dziewczynę. - odpieram i wyswobadzam się z jego uścisku.
- To nic takiego. - chwyta mnie za ręce i uśmiecha się. - Ona się teraz nie liczy. - składa na moich ustach krótki, ale namiętny pocałunek.
Zaczynamy się całować bez opamiętania, a ubrania kolejno lądują na podłodze. Zapominam choć na chwilę o swoich problemach.

Po wspólnej kąpieli, kładziemy się na łóżku. Leżę zwrócona twarzą do Casey'a, a on trzyma mnie w ramionach i uśmiecha się. Od czasu do czasu wymieniamy tylko pocałunki.
- To był długi dzień. - wzdycham. - Ale było miło. - dodaję i patrzę mu prosto w oczy.
- Cieszę się. Chciałem, żeby tak było... - odpiera i przyciąga mnie bliżej. - Musiałem wyjechać. Matka nalegała na mnie, na ślub.
- Co? Uciekłeś? Nie kochasz tej dziewczyny? - pytam, podnosząc się na rękach. Moreta milczy przez dłuższy moment.
- No nie... Nie mogę. Kocham... Kocham Ciebie. - wypala, a w jego oczach widzę strach.
- Powiedz mi, nigdy mnie nie kochałeś. Powiedz mi, tylko kłamałeś.* - zarządzam, siadając.
- Nie mogę. Chcę poczuć twój ból.*  - przytula się do moich pleców.
- Nie. Casey, nie. - wstaję i zaczynam się ubierać.
- Co robisz? Nie wiesz jak wrócić do domu. - mówi i również wstaje.
- Nie wiem. Nie chcę, nie mogę. Przepraszam. - wybiegam i zamykam się w łazience.
Osuwam się plecami po ścianie i siadam na zimnych kafelkach. Nie umiem się powstrzymać. Znów sięgam po scyzoryk.

--------------------
* Fragment z piosenki Hey Violet "Break My Heart"

sobota, 21 stycznia 2017

2.

Siedzę na podłodze w salonie, oparta o ścianę i tępo wpatruję się w martwy punkt przede mną. Jest to wazon, który rodzice dostali na ślub od wujka. Nieco się zdążył zakurzyć, przez ostatni tydzień, gdy zostałam w domu sama. Matka znów gdzieś wybyła, a Nia pojechała w sprawach biznesowych. Próbuje załatwić nam kontrakt, po tym jak przez niedotrzymanie obietnicy, którą był w "związek" z Hoodem, Modest wściekł się i nas wykopał.
- Hej Rena! - Miranda wpada do mojego domu i spogląda na mnie. - Co znów? - pyta siadając obok.
- Nic takiego. - podnoszę na nią wzrok. - Po prostu, jest mi smutno. - dodaję i odwracam wzrok.
- Widzę, że coś Cię gryzie. Wygadaj się. - obejmuje mnie ramieniem.
- Nie wiem... Nie wiem, co powiedzieć... - wzdycham, opierając o Miller głowę.
- Wszystko. Poczujesz się lepiej, zaufaj mi. Wiem co mówię. - odpiera, a jej głos jest delikatny i kojący.
- Nie mam już sił, Miri. Coraz częściej myślę o śmierci. - wyznaję. - Żal mi tylko zespołu... I Was. Nie chcę, byście przeze mnie byli smutni, rozpaczali...
- Oj Rena. Myślę, że to coś poważnego. Żadna taka młoda i śliczna dziewczyna nie myśli o śmierci... Myśli raczej o miłości, szczęściu... No wiesz. - zaczyna mi tłumaczyć.
- Może i tak... Ale nie mam już sił. To wszystko tak długo trwa... - podnoszę się i siadam naprzeciwko blondynki. - Od czasu, gdy tylko poszłam do szkoły, zaczęły się moje problemy. Klasowa elita naśmiewała się że mnie, bo lubiłam swetry. Później dokuczali mi z powodu dopinek i sławy. Z każdym dniem było coraz gorzej. - podwijam rękawy od bluzy, którą ukradłam kiedyś Casey'owi. - Myślałam, że ból fizyczny pomoże mi... Zamaskuje ból psychiczny... Dlatego zaczęłam się ciąć. - pokazuje jej rany na nadgarstku, choć nie jest to dla mnie łatwe.
- Oh, nie wiedziałam... Jest mi teraz cholernie przykro. Mogę Ci jakoś pomóc? - chwyta moje dłonie, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, po prostu bądź przy mnie i nikomu o tym nie mów. Trzymam to w sekrecie. Wie o tym tylko Nia, która przyłapała mnie pewnego razu, Casey, któremu o tym powiedziała przed wyjazdem i Ty. - proszę. Takie wyznanie nie jest proste.
- Dobrze. Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - przytula mnie.
Cieszę się, że są na świecie jeszcze tacy ludzie jak oni,  moi jedyni przyjaciele.

Miranda spędza ze mną czas do późnego wieczoru. Gdy zostaję sama, znów sięgam po scyzoryk. Tym razem nie przez szkołę, złośliwych ludzi czy każdy kolejny  z dawnych powodów. Tym razem przez Casey'a. Nie chciałam być jedyną, to prawda. Ale teraz, gdy znalazł sobie kogoś i jeszcze wstawił zdjęcie z nią na wszystkie portale społecznościowe... Moja psychika całkowicie się załamała. Nic nie będzie takie samo. Nie będę mile widziana w jego domu, nie będziemy spędzać razem tyle czasu... Nie będzie też jego czułego spojrzenia jakim mnie darzył, miękkich warg jakimi całował, ciepłych dłoni jakimi dotykał. Przeciągam kilka razy ostrzem po skórze i czuję znów ten sam ból. Pozwalam kilku kroplom krwi skapnąć na posadzkę oraz ubrania, brudząc je, kilku łzom spłynąć po policzkach, rozmazując makijaż. Gdy czuję się lepiej, obmywam rękę. Nie krwawi już, więc tylko nakładam cienką warstwę kremu i wychodzę z toalety. Siadam w salonie, oddając się wspomnieniom, gdy nagle do mojego domu wpada Casey.
- Pakuj się. - oznajmia od wejścia.
Nie wiem o co mu chodzi. Jestem przerażona.
- Nie ma czasu. - dodaje, a w jego głosie słyszę zdenerwowanie.
Nie zwlekam tylko wrzucam najważniejsze rzeczy do torby i wsiadam do jego auta. Odjeżdżamy.

sobota, 14 stycznia 2017

1.

Gdy byłam małą dziewczynką świat wydawał się być radosny, szczęśliwy, a życie proste. Mama zawsze mówiła mi, że najważniejsze to słuchać własnego głosu.* Próbowałam i teraz widzę do czego to doprowadziło.

Tuż przed tym, gdy zapada zmrok wracam do domu Morety. Perspektywa nocowania pod drzwiami nie jest zbyt przyjemna.
- O, Rena. Wróciłaś. - Casey wpuszcza mnie do środka.
- Nie zabrałam kluczy. - odpieram oschle i rzucam buty na środku korytarza.
- Chcesz coś zjeść? Mam sałatkę warzywną. - proponuje, idąc do kuchni.
- Chętnie. - ruszam za nim. - Znalazłeś już swój sens życia? - pytam, siadając na kuchennym blacie.
- Wydaje mi się, że tak. A czemu pytasz? - spogląda na mnie spod opadających mu na twarz włosów.
- Po prostu. Ja jakoś swój zgubiłam. - odpowiadam, bawiąc się pierścionkiem.
- Jesteś jeszcze młoda. Masz czas. - mówi, nakładając na talerze sałatkę.
- Tyle wystarczy. - uśmiecham się do niego i zabieram swoją porcję, siadając ponownie na szafce.
- Smacznego. - odwraca krzesło i siada naprzeciwko mnie.
Jemy w ciszy, od czasu do czasu patrząc na siebie. To wszystko jest skomplikowane. Prawdą jest, że nigdy nie myślałam o nas razem. On jest tylko moim przyjacielem.**
- Cas, mam małą prośbę. Pocałuj mnie tak jak ostatnio. - przerywam ciszę i odstawiam talerz na bok.
- Jesteś tego pewna? - nie dowierza.
- Jak nigdy. - podchodzę do niego i siadam mu na kolana. - Więc jak? - kładę mu ręce na szyi.
- Okay. Dla Ciebie wszystko, przyjaciółko. - łapie mnie w pasie i delikatnie muska moje wargi swoimi.
Jest mi mało. Jego pocałunki są jak narkotyk. Przyciągam go bliżej i całuję dłużej i namiętniej. Odsuwam się od niego po chwili, gdy zaczyna brakować nam powietrza. Patrzę na niego przez dłuższy moment, a następnie znów wpijam się w jego usta.

Budzę się rano w jego łóżku. Niewiele pamiętam z nocy. Wstaję i szybko się ubieram. Schodzę do kuchni. Na stole stoi pusta butelka taniego wina i dwa kieliszki. Zostawiam je tak jak są i robię sobie śniadanie.
- Nie śpisz już? - mówi Casey, wchodząc do kuchni.
- Jak widać. - odpowiadam oschle. Nie chcę dawać mu nadziei. Dla mnie romans wystarczy.
- No tak. Zostaniesz na obiad? Moja mama przyjedzie... - proponuje, zaglądając do lodówki.
- Nie. Chciałam dziś trochę pobyć z Mirandą. - odpieram i odgryzam kawałek bułki. Lubię panią Moreta, jednak nie mam dziś nastroju na spotkanie z nią.
- Szkoda. Może innym razem. - robi smutną minę i zaczyna skubać swoją bułkę.
Czasami jest mi do żal, że tak tylko się nim bawię, ale nic na to nie poradzę. Nie chcę być tą jedyną.**

--------------------
* Parafraza fragmentu piosenki Hey Violet "Odd"
** Fragment z piosenki Carly Rae Jepsen „The One

sobota, 7 stycznia 2017

Prolog


Nowy blog na Nowy Rok!
Tym razem FF z Reną Lovelis i Casey'm Moretą w roli głównej!
Zapraszam na ciąg dalszy w każdą sobotę o 8:00 w paśmie "Lovelis Soboty".
Miłego czytania <3 


-------------------- 

Raz, dwa… Krew skapuje na podłogę. Odkładam na bok scyzoryk i bandażuję ranę. Można uznać to za głupotę, że tak uciekam od problemów, ale… To wszystko już mnie przerasta.
- Rena, wszystko dobrze? - słyszę przejęty głos Casey’a.
- Tak. Już wychodzę. - wstaję, chowając scyzoryk do kieszeni w spodniach i otwieram drzwi łazienki. - Nie musisz się o mnie martwić. - rzucam i przechodzę do salonu.
- Muszę. Jesteśmy zespołem, czyż nie? - staje przede mną i chwyta moje dłonie w swoje.
- No jesteśmy… Ale to nic nie zmienia. - odwracam się.
- Nie bądź już taka uparta. Na czas, gdy Nia wyjechała, mam Cię pilnować. Wiem, że masz problemy. - szepcze mi do ucha.
- Może i wiesz, ale nie rozumiesz. - odburkuję i kieruję do wyjścia. - Jadę do siebie. Nie chcę sprawiać kłopotów. - dodaję i wychodzę.
Ruszam ulicą, myśląc nad tym wszystkim.
Od kiedy ukończyłam 18 lat, świat stał się strasznie trudny, trudniejszy niż kiedyś. Przeszłość jest ciężka do zapomnienia, teraźniejszość do przeżycia, przyszłość do przewidzenia. 
Zatrzymuje się pod drzwiami i szukam kluczy. Musiały zostać u Casey'a. Trudno. Siadam na schodach i chowam twarz w dłonie. Nie mam już sił, aby to wszystko znieść.